czwartek, 15 sierpnia 2013

ciekawe, czy dobrze zaczęłam pisać - w sensie - nowy post... jestem lekkim debilem komputerowym... , ale przynajmniej próbuję...;-)
    wczorajsze popołudnie spędziłam na spacerowaniu po oslo - totalna mieszanka narodowościowa, rasowa, wszystkie języki świata....czasami zastanawiam się jak mieszkaniec argentyny czy czy brazylii, duży mężczyzna, który przechodzi mi pod pachą w kapeluszu....( no może w kapeluszu to lekko przesadziłam, ale bez - to na pewno), jak czuje się w towarzystwie bardzo wysokich, postawnych mężczyzn, czy - szczególnie - kobiet... czy ma to wpływ na jego poczucie męskości...
czy niebieskooka blondynka mająca 170cm wzrostu jest dla niego atrakcyjna? czy może raczej obrzydliwa....
czy dla filigranowej kobiety z tajlandii wyglądam jak mutant, czy jestem jeszcze w normie?
 znajomy polak powiedział niedawno z lekkim obrzydzeniem, że nie może sobie wyobrazić, jak taki dajmy na to 190 wzrostu, i 140kg wagi, wielki - zapewne - pod każdym względem norweg, bierze sobie za partnerkę maleńką - też zapewne - pod każdym względem tajkę i że prawdopodobnie robi jej krzywdę...ciekawe, czy matka natura wzięła pod uwagę takie możliwości...
nie wiem, wiem natomiast, że bardzo podoba mi się tutejszy luz...
w najbardziej chyba snobistycznym miejscu w oslo, na akker brygge, na końcu całej serii sklepików, wypasionych kafejek, sklepików i restauracji, za pięknym architektonicznie, ale - jak dla mnie  - zbyt modernistycznym muzeum, za apartamentami, na które -zapewne - niewiele osób na świecie może sobie pozwolić, jest zrobiona malutka plaża, drewniane pomosty, malutka trampolina i drabinka do wody, gdzie ludzie przychodzą sobie odpocząć i popatrzeć no fiord...
pomijam młodzież czy turystów, ale - np. eleganccy panowie w garniturach ściągają buty i skarpetki, i moczą sobie nogi, albo po prostu kładą się na pomoście, starsze panie, takie po 60 - 70 lat kapią się - po prostu w  fiordzie...a potem opalają w bikini na drewnianych podestach - obok tłumy ludzi kompletnie ubranych, z aparatami itd...nie ma problemu...matki z dziećmi robią sobie pikniki...
tak normalnie, i naturalnie...
a na zakończenie - na pięknym placu przy porcie powstała chyba w dwa dni ogromna scena, i - miasto oslo zafundowało swoim mieszkańcom koncert filharmonii...
nie mam pojęcia z jakiej okazji, nie znam norweskiego - jeszcze - ale pełna orkiestra symfoniczna, prawie 100 osób w chórze, czworo solistów i 9 symfonia ludwika van beethowena - szczęka mi opadła... dziki tłum ludzi, ale pełna kultura i wzajemna sympatia.... ja chce tu zostać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz