23.05, w piekarniku zapiekanka..... mniam mniam...chyba pychota.... możliwe, ze przesadziłam z papryczką habanero...wiec nie wiem, czy dam radę zjeść... ale frajda była niezła...: ziemniaki, marchewka, karczochy, papryka czerwona, zielona, chili, pomidory, cebula, pieczarki, cukinia, brokuły....i to wszystko zalane "dipem" - oliwa z oliwek, olej kokosowy, tymianek, majeranek, zioła prowansalskie, 3 ząbki czosnku, i jedna malutka papryczka habanero.....i sól.... mniam, mniam mniam... jeszcze jakieś 20 minut, i zjem...albo nie... ale pachnie - nieziemsko....;-)
dzisiaj dzień rozpusty - najpierw młode ziemniaki z masełkiem, ubite z solą i majerankiem, żółta fasolka, pomidory z cebulką, rukola, papryka i marchewka na parze - takie typowe śniadanie....potem basen, spacer nad jeziorem, jagody w lesie....potem uczta owocowa po wizycie w sklepie u araba....takie avokado zmiksowane z bananem, pomarańczą ...z paroma kroplami cytryny..... a potem kaki zwane persymoną, i tamarillo i świeże figi ....a mówią, ze wegetarianie nie wiedzą co tracą....;-)
no i teraz....zapiekanka... jeszcze chwila...cała blacha jedzonka...
zapewne ten dzisiejszy pęd do kulinarnego dogadzania sobie ma jakieś podłoże psychologiczne, erotyczne, medyczne, i bóg wie jeszcze jakie...ale prawdę mówiąc, mam to w dupie, idę jeść ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz